30.03.1934
Wieczór Sederowy.
W naszem mieszkaniu tak jasno i wesoło! Szykujemy się do sederu. Obieramy jabłka, rozłupujemy orzechy na charoset. Charoset przypomina nam glinę, w której ciężko pracowali nasi praojcowie.
Rozkładamy biały, jak śnieg obrus. Mamusia ustawia duży kandelabr, obok niego dwa lichtarze. Ustawiamy kubki, kieliszki, kładziemy Hagadę, wreszcie apetyczną macę. Pośrodku stołu stawiamy srebrny, lśniący, puhar z napisem „Kos szel Eliahu hanawi”.
Jak ślicznie, jak uroczyście wygląda stół w wieczór sederowy!
Świece płoną jasno i wesoło, rozsiewając wokoło światło, pogodę i radość serdeczną.
Wchodzi tatuś. Rozpoczyna się seder. Tatuś czyta Hagadę. Płyną słowa dźwięczne z dawno minionych stuleci, a wydaje się, że to wszystko było niedawno, i okrutny faraon, i niewola, i wyzwolenie.
Braciszek zadaje swoje cztery pytania. Tatuś mu odpowiada. Jemy i pijemy wino. Wreszcie tatuś napełnia kielich dla proroka Eljasza, a ja otwieram drzwi, aby wpuścić dostojnego gościa.
Każdy biedny lub samotny może wtedy wejść, a będzie przywitany mile, jak człowiek bliski.
Stoję na progu. Patrzę w ciemną noc. Wydaje mi się, że widzę staruszka z długą, śnieżnobiałą brodą, w białym płaszczu, o twarzy dobrotliwej. Staruszek uśmiecha się do mnie. Podchodzi do stołu. Bierze kielich i obchodzi wszystkich biesiadników, trzymając rękę nad ich głowami – błogosławi. Tak chciałabym poczęstować go macą.
Przez cały wieczór jestem smutna. Wciąż spoglądam na drzwi, ale nikt nie przychodzi.
Mira z Zawiercia.
Afikojmen.
Wychodzę z ojcem z bożnicy. Gwarne są dzisiaj ulice, gwarne i takie niepowszednie. Inni teraz ludzie, inne kamienice. W powietrzu pachnie nocą sederową.
Przychodzimy do domu. Witamy się z matką i rodzeństwem. Nakryty stół czeka już na nas. Na talerzu leży kawałek pieczonego mięsa, symbol ofiar, składanych przez naszych przodków, oraz gorzkie zioła – przypomnienie ich cierpień i goryczy niewoli.
Ojciec zmawia modlitwę, przełamuje macę i jedną połowę chowa, jako afikojmen.
Porozumiewam się oczyma z bratem. Postanawiamy schować afikojmen. Zadając ojcu cztery kaszot, dodaję jeszcze jedno, moje własne pytanie: czy to, co się przyrzeka w wieczór sederowy, ma być spełnione? Ojciec odpowiada, że zawsze należy słowa dotrzymać.
Dobrze. Więc rozmawiamy i pilnujemy ojca. Po odczytaniu Hagady ojciec napełnił kielich dla proroka. Brat zaczął trząść stołem, aż się trochę wina wylało. Wtedy cieszył się i przekonywał tatusia, że prorok Eljasz odpił trochę z kielicha. Ojciec zajęty był rozmową z bratem, ja tymczasem robiłem swoje.
Po kolacji tatuś chciał wyjąć afikojmen, ale go nie znalazł. Odrazu zapytał, jakiego pragniemy podarunku. Powiedziałem, że chcę rower. Ojciec przyrzekł i słowa dotrzymał.
Położyłem się spać szczęśliwy.
Motek z Miodowej.